Przyjaźń międzyrasowa rozwijała się w najlepsze. Bernardynka Tekla, mimo że chwilami miała naprawdę dosyć Georgiany, przez większość czasu sprawdzała się znakomicie w roli towarzyszki zabaw. Mała trochę urosła, trochę zmężniała i tym samym dysproporcje nieco się zmniejszyły. W chwilach dobrego humoru lub jak kto woli, jako wyraz łaskawości dla malucha, bernardynka pozwalała wchodzić sobie na głowę. A mała... korzystała na ile jej sił oraz inwencji starczało...
A pomysły miała interesujące...
Czasem jednak miarka się przebierała i następowało delikatne upomnienie.
I koniecznie groźna mina. W arsenale środków Tekla miała też głośne kłapanie zębami. Na ogół przywoływanie do porządku odbywało się bez drastycznych metod i pacyfikacji malucha.
Czasem Tekla rozpędzała się ponad miarę i niektóre sytuacje wyglądały naprawdę groźnie. Były to jednak tylko pozory. Za każdym razem bernardynka okazywała się bardzo uważającą towarzyszką zabaw.
Gonitwy były obowiązkowym punktem każdej zabawy. Bernardynka biegała chętnie i do tego z wielką gracją, ale na ogół brakowało jej równorzędnych, i co chyba ważniejsze - możliwych do zaakceptowania, kompanów do takich harców. Georgia była wprawdzie mała, ale podobnie jak w przypadku Poli, najwyraźniej zyskała przychylność Tekli
Może przy okazji uda się ugryżć?
No cóż... Chyba nie uda się zgubić tego małego potwora