Radość biegania. Georgiany i Sofiny zabawy w ogrodzie
Georgiana i Sofina, moje najmłodsze mastifki, obie z przydomkiem Infinite Beauty, są w doskonałej kondycji . Uczestnikiem gonitw bywa też czasem ponad 3-letnia Tina, mastifowa sportsmenka, która jednak woli chadzać własnymi ścieżkami ze względu na "indywidualistyczne podejście" do życia Pozostałe psy niestety mocno się postarzały i okres szaleńczych gonitw to już raczej historia.
Poniżej Gergiana Infinite Beauty i Sofina Infinite Beauty podczas codziennych zabaw w naszym ogrodzie .
Jak zwykle, wszystkie zdjęcia (poza tytułowym) powiększają się po kliknięciu.
Stado nadal w komplecie. Jesień 2016
Największa przyjemność bez względu na porę roku. Na szczęście tylko Zula jest amatorką kąpieli błotnych
Powyżej w kolejności od lewej: Georgiana Infinite Beauty i Sofina Infinite Beauty, Pola Mastineum i Greentina (Tina) Eternity Celebrity
Wielkie stado, czyli Georgia, Sofi i Tina oraz ich goście
Pewnego lutowego dnia moje mastify miały gości z hodowli Infinite Beauty. Odwiedziała nas Geisha, miotowa siostra Georgiany, Safo, siostra naszej Sofiny oraz Gift. Miałam trochę obaw, czy nie dojdzie do nieporozumień w chwilowo powiększonym stadzie, ale od pierwszych chwil panowała pełna harmonia. Sofina na widok potencjalnych kompanów do zabawy ucieszyła się szczególnie i jak zwykle zareagowała żywiołowo i w podskokach.
Tina początkowo wolała się przyglądać, a potem przepychać z Georgianą, ale ostatecznie też dołączyła do wspólnej zabawy.
Sześć mastifów to wspaniały widok
Patyk nie dzielił, ale łączył.
Mastify, wiadomo.... Muszą mieć jakiś bodziec do zabawy. W tej roli Olga, a potem Adam, sprawdzili się wyśmienicie
Naprawdę jesień
Październik miał się ku końcowi. Liście gdzieniegdzie pożółkły, ale w ogrodzie nadal kwitły jeszcze róże. Stopniowo różnice wielkości między Sofiną i Georgianą stawały się mniej wyraźne. Nie zmieniały się tylko zabawy. Zamiast gonitw, skakania, biegania za patykiem, większość czasu spędzały na wzajemnych przepychankach. Dziwne, ale jak na razie kości jeszcze całe i łapy także uniknęły kontuzji
Zawsze zaczyna się tak samo niewinnie. Taki stan nie trwa jednak długo.
Bardzo szybko dochodzi do konkretnych działań. Najczęściej to mała jest stroną prowokujacą.
Czasem Georgia ma jednak dosyć i pokazuje kto tu rządzi. Ale bardzo szybko sytuacja wraca do poprzedniego stanu. I Sofi znowu górą.
Zdarza się, że trochę pobiegają, zwłaszcza gdy znajdzie się jakiś szczególnie wyjątkowy patyk. Na tym polu Sofina jest na razie bez szans. Patyk jest zbyt cenny żeby się nim dzielić.
Można za to trochę pogryźć ogon w zastępstwie nieosiągalnego patyka.
Konfrontacja to też forma zabawy.
I tak w kółko. Tygodniami bez zmian. Żadnych nowych pomysłów, żadnej inwencji, tylko powielanie tych samych wzorów. Tylko figury są czasem bardziej widowiskowe.
Na szczęście wróciła jesień...
Po krótkim epizodzie zimowym, kiedy rumiane jabłka w sadzie przyprószył śnieg, wróciła słoneczna i dosyć ciepła jesień. Niekwestionowaną gwiazdą naszego stada (proszę nie mylić z gwiazdą ringów) jest nasza najmłodsza mastifka Sofina. Oczywiście do czasu, gdy jej miejsce zajmnie kolejna przyrodnia siostra lub ewentualnie kuzynka
Stara gwardia powoli usuwa się na drugi plan. Zula i Tekla, zamiast trzymać się razem i tworzyć wspólny front przeciwko mastifowej gromadzie, chodzą własnymi scieżkami. Poli wydaje się czasem, że ma coś do powiedzenia w stadzie... A mała? Sofi tak pilnuje jedzenia, szczególnie, gdy nie zamierza go zjeść, że dla świętego spokoju żaden pies nawet nie podejdzie Panna ma złe maniery, bowiem nie uznaje miski. Karma najlepiej smakuje z podłogi, a np. udka kurczaka wymagają dywanu jako serwety.
Na zdjęciu tytułowym Greentina Eternity Celebrity, w skrócie Tina.
Sofina Infinite Beauty (9 miesięcy), nasza mała księżniczka oraz Georgiana Infinite Beauty (19 miesięcy), która wraz z przyjazdem małej straciła status gwiazdy.
Wszystkie zdjęcia poniżej powiększają się po klinknięciu.
Georgiana Infinite Beauty
Tak zaczyna się zabawa...
A tak się kończy. Chociaż Sofi nie zawsze występuje w roli ofiary.
Tina zachowuje stoicki spokój w obliczu niebezpieczeństwa utraty kości.
Jest większa i świadoma swojej siły. Nie da sobie "w kaszę dmuchać".
Tina i Sofi żyją w zgodzie. Czasem nawet pobiegają razem i poszarpią się za uszy.
Ale najlepszym kompanem do zabaw nadal pozostaje Georgiana. Może z racji wspólnych genów? Najpewniej jednaj decyduje tu zbliżony wiek.
Zima jesienią
Poniedziałek przywitał nas bielą. Niespodziewanie zawitała zima. Trochę dziwny widok, gdy na drzewach czerwienią się jeszcze jabłka, a w ogrodzie kwitną jesienne kwiaty. Z tej zmiany pogody zadowolone były jedynie psy.
Niskie temperatury spowodowały najwyraźniej przypływ energii, ponieważ takich harców w ogrodzie dawno nie było. Tradycyjnie, najbardziej szalała Sofina z Georgianą. Czasem przyłączała się Tina. Reszta stada zajmowała się swoimi sprawami, obojętna na uroki zabawy na śniegu
Szczególnie cieszyła się Sofina, dla której było to zupenie nowe, nieznane zjawisko. Zwykle smutny pyszczek, tym razem był uśmiechnięty od ucha do ucha
Z siostrą w ogrodzie
Maj powoli dobiegał końca. Sofina rosła i nabierała coraz większej ochoty na zabawę z siostrami i kuzynkami. Jednak dziwne to były zabawy . Raczej przepychanki i przewracanie malucha, czasem tarmoszenie, a na pewno tłamszenie. Jedynie Georgiana, czyli prawie siostra była trochę bardziej delikatna i uważająca, ale i tak trzeba było co chwilę powstrzymywać jej zapędy.
Sofina to raczej bardzo spokojny szczeniak, co nie znaczy, że nie potrafi biegać, jeśli akurat przyjdzie jej na to ochota. To moje ulubione zdjęcia, w pełnym biegu, z rozrzuconymi uszami i czasem komicznym wytrzeszczem oczu.
Zimowe szaleństwa Georgii i Tiny
Z Tiną też zabawa bywała niezła. Repertuar skoków, przepychań i podskubywań był co prawda dość urozmaicony, ale stały. Najbardziej zdumiewa mnie fakt, że przez te wszystkie miesiące wspólnych szaleństw wszystkie kończyny pozostawały całe. I oby tak dalej...
Nie do końca wiadomo, do czego takie działania Georgii miały prowadzić.
I natychmiastowa odpowiedź Tiny.
Patyk cieszył się nieustającym powodzeniem. Zawsze wspólny, ten jeden jedyny.
Jednak to przepychanki były najlepszą, bezkonkurencyjną zabawą, która nigdy się nie nudziła.
Zdarzało się czasem w ramach urozmaicenia zabawy, że kopytka Tiny też lądowały w górze.
W okowach zimy
Wiadomo, że psy lubią spacery. Ale czy to bezpieczna rozrywka skoro na okolicznych łąkach pojawiają się kolejne ambony, a coraz więcej "prawdziwych mężczyzn" bawi się w zabijanie?
Nie ma to jak we własnym ogrodzie. Psy także wydają się zadowolone.
I ulubiona zabawa Georgiany - nie dać się złapać Poli.
Zbyt duża pewność siebie bywa czasem przyczyną zguby...
Georgiana skończyła 10 miesięcy. Z usposobienia i zachowania nadal to jednak wesoły i żywiołowy szczeniak.
Styczeń wcale nie taki biały...
Raz biały, raz zielony. Na szczęście w tym roku śniegu również nie było dużo. Psom było zresztą wszystko jedno. Z jednakową radością goniły po śniegu i zielonej trawie.
Nieważne czy zima, czy lato. Porządek w stadzie musi być. Niesfornych młodzików należy odpowiednio pouczyć.
Świat jednak o wiele lepiej wygląda w zielonym kolorze
Niestety od czasu do czasu zima przypominała o sobie Zula mimo swoich 7 lat i dysplazji nadal miała ochotę na harce i zabawy.
Tekla (Tequilla Wielkopolski Bernardyn) w marcu kończy 5 lat... A przecież tak niedawno jeździliśmy z nią po wystawach i bawiliśmy się w kolekcjonowanie lokat do championatów. Próbowaliśmy to potem robić z Polą Mastineum, ale jej uroda okazała się niestety niewystarczająca...
Pola i Georgia w biegu. Częśc 2. Grudzień 2014
Pola nadal była bardzo dobrą towarzyszką zabaw dla Georgii. Co prawda też pacyfikowała ją od czasu do czasu, ale w gonitwach Georgiana zawsze brała odwet i nie pozwalała się dogonić. Z Tiną nie miała szans , ale Pola była mniej sprawna ruchowo. Małej taka zabawa bardzo się podobała i gdy tylko Tiny nie było na horyzoncie, zawsze ją prowokowała.
Po kliknięciu wszystkie zdjęcia powiększają się z wyjątkiem tytułowego.
Zabawowe wspomnienia z zielonego grudnia
Podobnie jak rok temu, grudzień w naszym rejonie był "zielony", co bardzo dobrze wpływało na nasze humory. Co prawda czekaliśmy na zimę, ale tylko dlatego, żeby mieć ją jak najszybciej za sobą. No i jak każdego roku o tej porze wzdychaliśmy z utęsknieniem do słońca i ciepłego wiosennego powiewu.
Co najważniejsze, stado nadal w komplecie. Bartek, bo o niego tu chodzi, jakoś radzi sobie z przeciwnościami wynikającymi z upływającego nieubłaganie czasu. Gorzej z nami, bo niestety na jego drodze pojawiła się przeszkoda nie do pokonania. Sześć schodów prowadzących na parter, a więc niemal wprost na Bartkowe posłanie, to jego Mount Everest. No ale przecież są pomoce alpinistyczne typu koc, który podłożony pod brzuch pozwala nam wwindować go na szczyt. Na szczęście to tylko 65 kg i w miarę sprawne przednie łapy.Trening siłowy czyni mistrza, więc jeśli zawiodą i one, damy radę. Cieszymy się, że mimo tych trudności nasz Bartek jest jeszcze dość silny i pogodny. Świadomie użyłam tego ostatniego słowa. Świadomie też personalizujemy nasze psy. Wiemy oczywiście, że one inaczej widzą rzeczywistość. Dla nas jednak są niemal równorzędną formą życia.
Towarzyskie relacje w stadzie nie uległy zmianiom Tina pozwala Georgianie na wszystko, ale na początku każdej zabawy mocno akcentuje, że to ona rządzi w tej parze.
Wszystkie zdjęcia (z wyjątkiem tytułowego) powiększają się po kliknięciu.
Potem następuje obopólne tarmoszenie.
I przepychanki. Szpagat w wykonaniu Georgii nie skutkował na szczęście kontuzją. Przynajmniej tym razem.
A potem wszystko zmierza tylko w jednym kierunku, co daje Georgianie złudne wyobrażenia o jej pozycji "społecznej".
W gonitwach Tina nie ma sobie równych. No może Tekla, ale powaga 5-letniego wieku nie pozwala jej na udział w takich zabawach.
Wygrzebana gdzieś butelka z zamarznietą wodą staje się nagle przedmiotem pożądania.
Patyk lepszy?
A może jednak kość?
Ostatecznie może być obróżka
Taniec Tiny i Georgiany
A może raczej przepychanki? Ostatnio zabawy Tiny i Georgii zaczynają i kończą się zawsze tak samo. Rodzaj zabawy zależy jednak od składu pary. W przypadku Poli i Georgii są to głównie gonitwy. Bernardynki wybierają natomiast leniwe spacery i leżakowanie w spokojnym miejscu.
Moje stado
Stado nadal w zgodnej komitywie . Z wyjątkiem Bartka, który już funkconuje raczej na obrzeżach stadnej rzeczywistości. Niestety. Czas płynie nieubłaganie i nasz jedyny samiec mocno opadł z sił.
Po 2-godzinnym leżakowaniu, związanym ze śniadaniem, każdorazowo następuje potem eksplozja temperamentu.
Wszystkie zdjęcia, z wyjątkiem tytułowego, powiększają się po kliknięciu.
Tina obgryza spokojnie swój patyk bez świadomości międzyrasowego spisku,który zawiązał się za jej plecami. Jednak nie z nią takie numery!
Bez większych problemów daje sobie radę z połączonymi siłami międzyrasowymi.
Patyk obroniony...
A skoro tak, to przynajmniej na razie stracił na znaczeniu i można go porzucić.
Georgiana czuje respekt jedynie przed Bartkiem, ale na wszelki wypadek woli z bezpiecznej odległości obserwować poczynania stada.
Skończyło się jak zawsze, czyli na łopatkach.
Gdy zasoby potulności zostają wyczerpane, przychodzi pora na rewanż i pokazanie zębów. Wtedy odsłania się rogata dusza naszej najmłodszej mastifki.
Tina nadal pozostaje dobrą towarzyszką zabaw.
Odkąd jednak Georgiana przestała być szczeniaczkiem, znacznie rozszerył się krąg jej potencjalnych towarzyszek zabaw. Najpierw Pola okazała się świetnym kompanem w gonitwach, zwłaszcza że niemal nigdy nie potrafiła małej dogonić, a teraz jeszcze przyłączyła się Zula.
Tylko Bartek pozostaje nadal niereformowalny.
W pogoni za patykiem
Właściwie powinno być "W pogoni za patykiem i kością", ale to zbyt długi tytuł. Naszym wilczurom trzeba było rzucać patyki żeby aportowały. A Georgiana jest samowystarczalna w zabawie. Ochoczo podrzuca i goni nie tylko patyki. Kiedyś próbowała łapać kawałek kości. Na szczęście był na tyle duży, że nie groziło jej zadławienie.
Po kliknięciu zdjęcia powiększają się (z wyjątkiem tytułowego).
Wyrzuciła kość i próbowała łapać. Z marnym skutkiem...
Psu niewiele potrzeba do szczęścia
Kość "w locie". Na prawym zdjęciu, między łapami, to już raczej swobodne spadanie...
Ale nuda...
Koniec listopada, a nie tylko trawa zielona... Niektóre wiciokrzewy pokryły się kwiatami, kwitły też pojedyncze róże.
Wraz z nadejściem jesieni zacieśniła się więź łącząca mastify. Może dlatego, że Georgiana wydoroślała? A może dlatego, że Pola wreszcie dostrzegła w niej towarzyszkę zabaw? Mała jest zwinna i szybka i swój rozumek ma Tiny nie potrafi dogonić, ale Polę "wodzi za nos". Biedna Pola prawie nigdy nie może jej dogonić...
Zdjęcia (poza tytułowym) powiększają się po kliknięciu.
Zabawy Georgii i Tiny mają inny charakter. Mniej jest gonitw, a więcej przepychania, kotłowania i tarmoszenia.
To już taki swoisty rytuał, który powtarza się codziennie.
Pola i Georgiana w biegu
Tym razem tylko jedno zdjęcie. Ale zestawienie go zajęło mi niemal cały dzień. Czy było warto? Raczej nie...
Po kliknięciu powiększa się trochę.
Georgiana w swoim żywiole. A Pola? No cóż... Próbuje małą dogonić.
Tina w gościach
Psy też mogą jeździć z wizytą. W pewien listopadowy dzień Tina pojechała odwiedzić rodzeństwo. Została przyjęta po królewsku.
Z siostrą Piną tworzyły bardzo zgrany zespół. Pewnie dlatego, że smakołyki były wyborne. Na tym świecie nie ma przecież nic za darmo.
Z Kuflem, mimo że taki duży, też nie było źle, ponieważ na ogół zachowywał dżentelmeńskie maniery.
Wszystko ma swój kres, niestety. Pina, Barbi, będziecie o mnie pamiętać? Nikt nie zapytał mnie o zdanie.... A ta kanapa taka wygodna... I ta poduszka w różyczki... Pieskie życie! Ech!!!
Październik, czyli ostatnie jesienne harce w zielonym ogrodzie
Mimo że stado liczy sześciu członków, na zdjęciach jest tylko pięć psów. Bartek poczłapie trochę samotnie po ogrodzie, a potem zasypia w jakimś zacisznym miejscu. Żal ściska serce, ale pocieszamy się myślą, że to nie jest najgorsze oblicze psiej starości...
Każde zdjęcie z wyjątkiem pierwszego, powiększa się po klinknięciu.
Niezgodna z tytułem wycieczka w plener z cyklu Georgiana poznaje świat.
Dyscyplinowanie stada.
Na kość trzeba zasłużyć.
Można śmiało powiedzieć, że w ramach jednostki społecznej jaką niewątpliwie jest całe stado, mastify tworzą własną komórkę
Rzadki przypadek wspólnych kontaktów Tekli i Tiny. Tina kocha cały świat, Tekla niekoniecznie...
Na razie Tina jest najszybsza w stadzie.
Nie do końca wiadomo, kto tu rządzi, ale na pewno wiadomo, kto zajmuje ostatnie miejsce w hierarchii. Przynajmniej na razie...
Niska pozycja społeczna nie wpływa jednak na zawsze doskonały humor Georgiany i jej chęć do zabawy.
Nierozłączny duet zabawowy.
Jesień...
Wrzesień. Ulubione zabawy z patykiem, gonitwy za kością i akrobacje Georgiany. Przyjaźń małej i Tiny kwitła nadal, a w stadzie panowała niezmącona harmonia.
Tym razem zdjęcia parami. I jak zwykle każde z nich można powiększyć, klikając.
Patyk, czyli najlepsza zabawka
Gonitwy z patykiem są ulubioną zabawą duetu Tina - Georgia. Czasem zabawa ta wymaga małej inspiracji z mojej strony i wyszukania "odpowiedniego" patyka. Nie każdy się przecież nadaje. Zawsze Georgia goni Tinę i chociaż jeszcze nigdy się nie udało, nieustannie próbuje zabrać patyk i przejąć inicjatywę.
Zdjęcia zostały zrobione w sierpniu, ale nic nie straciły na aktualności. Jedynie Georgia trochę urosła...
Tina czasem tak śmiesznie zakręca ogon, że nieodmiennie nasuwa się nam skojarzenie ze skorpionem. Kilka razy zdarzyło się, że wchodząc pod stół umoczyła ogon w herbacie...
Tina jest nastawiona polubownie i pozwala małej na gryzienie patyka. Kontroluje jednak sytuację i nie wypuszcza patyka z pyska.
Zbiór patyków. Własność Tiny, która zniosła je w to miejsce z całego ogrodu.
Georgia próbuje różnych technik, ale jak na razie zdobycie patyka pozostaje poza jej zasięgiem.
Pozostałe psy, tak jak w tym przypadku Tekla, czasem się przyglądają, ale nie uczestniczą w zabawie.
W pogoni za Tiną Może kiedyś uda się zdobyć ten jedyny patyk?
Tutaj coś odwróciło uwagę Tiny, która porzuciła patyk i zwróciła się z groźną miną w stronę Georgii.
I znowu zakręcony ogon w górze. Najwyraźniej oznaka dobrego humoru
Szara codzienność...
Narada. Bernardynce Tekli najwyraźniej coś się nie podobało.
Problem musiał być poważny. Widać skupienie, ale także nić porozumienia... Zabrakło tylko Bartka, który wolał pozostać na uboczu "wielkiej polityki".
Georgia próbowała dorównać starszym koleżankom. Ale... to jeszcze nie ten czas
Skończyło się jak zwykle, czyli na łopatkach
Kolejny poważny problem do rozwiązania. Co z nią zrobimy?
Ratuj się kto może, czyli... w nogi!
Czasem przepychanki mają liczną widownię. Widać zainteresowanie wynikiem zmagań. Milczący doping.
Najwyraźniej mastifki mają jakiś plan
Narada klanowa, bez udziału obcych.
Różnica zdań?
Czyżby brak konsensusu i próba złamania wspólnego frontu? Dywersja?
Nic z tego. Porządek i hierarchia muszą być zachowane.
No to do roboty!
Dobry plan zawsze przynosi efekty. Zmasowany "atak" mastifów na Teklę.
Jeszcze raz sprawdza się powiedzenie "w jedności siła".
Zabawa zabawą, ale czy Georgiana nie pozwala sobie za dużo? Pozostałe mastifki tylko asystują.
Ostatecznie Tekla uratowała skórę.
Tym razem Tina w roli ofiary. Zamiast wspólnego frontu "rozgrywki" wewnętrzne...
Lato minęło zbyt szybko... Tina i Georgia
To jeszcze wciąż wspomnienie lata. Miłe wspomnienie... Tak dużo nazbierało się zdjęć, że nie zdążyłam nawet niewielkiej części z nich wykorzystać. Georgia, często pieszczotliwie zwana Bąblem ma tu niewiele ponad 5 miesięcy.
Okazało się, że takie wzajemne nieustanne podgryzanie to najlepsza zabawa... Może też norma? Jednak wcześniej, przez okres niemal czterech lat tego rodzaju zabaw nie było i nawet nie bardzo pamiętam kiedy się to zaczęło. Po prostu któregoś dnia zauważyłam strupy na głowie, szyi... w wielkiej ilości... Była już chyba wiosna... W każdym razie Georgia, gdy tylko trochę urosła i nabrała wagi, dopasowała się doskonale...
Rytuał, jak już kiedyś pisałam, stale ten sam. Najpierw gryzie Tina...
Potem następuje zmiana ról.
Siły mają niewyczerpane. Gryzą, biegają, skaczą i tak w kółko. Sprzyja im mała różnica wieku i podobne temperamenty, chociaż charaktery mają zupełnie inne. Georgia to na razie przyjaciel wszystkich i wszystkiego. Nie miałam jeszcze psa, który w czasie pobierania krwi, stojac na śliskim metalowym stole niemal pod sufitem, polizał weta po twarzy.
Próby temperowania ich żywiołowości nie na wiele się zdają. Oddzielone, potem szaleją bez opamiętania. Jakimś cudem obyło się bez urazów. Nie wiem tylko jak długo jeszcze? No i najbarciej "cierpi" mój ogród. Do tej pory krzewy, kwiaty, paprocie mogły rosnąć bez przeszkód. A teraz? Ta dwójka jest jak jazda zaciężna albo stado słoni. Jedyny ratunek w nadchodzącej zimie...
Z Teklą
Na krótki czas bernardynka Tekla przypomniała sobie jak to było gdy "matczyną miłością" otaczała Polę... Teraz takie sytuacje jak na zdjęciach poniżej należą już do przeszłości. Lato minęło, a wraz z jego odejściem wyraźnie ochłodziły się uczucia Tekli.
Jeszcze niedawno były wspólne gonitwy..., a właściwie ucieczki Tekli i pościgi bez szans powodzenia.
Po pewnym czasie Tekla pozwalała się jednak dogonić...
Była zgoda na podgryzanie...
I harce w kółko...
A także na skakanie... Bernardynka pozwalała Georgianie na bardzo wiele. Zupełnie tak samo jak kiedyś małej Poli.
Miłość kwitła i nic nie zapowiadało nadchodzących zmian w obopólnych relacjach.
Na razie to już historia, ale może kiedyś Tekla znów spojrzy łaskawszym okiem na wciąż jeszcze małą Georgię?
Nadal w dobrej komitywie, czyli zabawy Poli i Tiny w ogrodzie
Można śmiało powiedzieć, że w kontaktach obu starszych mastifek, czyli Poli i Tiny zagościła rutyna. Codziennie ma miejsce ten sam przewidywalny rytuał, który niezmiennie rozpoczyna się od wspólnego biegania w kółko. Zwykle na przedzie Tina jako ta bardziej zwinna i szybsza.
Czasem zdarza się, że to Pola daje sygnał do zabawy.
Potem następuje coś co na pierwszy rzut oka przypomina konfrontację i choć czasem wygląda naprawdę groźnie, jest tylko nieustającą grą pozorów.
Trochę przepychanek i szarpania za ucho. W konkurencji podgryzania zdecydowanie wygrywa Tina, czego oznaką są liczne ślady szczególnie dobrze widoczne na głowie Poli na zdjęciu poniżej.
Potem bywa różnie, chociaż chyba częściej Tina przewraca Polę, która poddaje się temu dobrowolnie. Nie ma co do tego nawet najmniejszych wątpliwości, ponieważ przewaga mocy i kilogramów jest nadal wyraźnie po stronie Poli.
Zwycięstwo Tiny jest więc tylko pozorne i za chwilę sytuacja odwróci się o 180o.
W tym przypadku jest to zwycięstwo prawdziwe
Krótki rozejm, no bo przecież trzeba trochę odpocząć.
I znowu trochę biegania... Chociaż czasem widać, że entuzjazm Poli jest nieco mniejszy.
Nudno...
Wzrok Tiny mówi sam za siebie. Zabawę czas zacząć
Za chwilę sytuacja się powtórzy. Tina znów przewróci Polę, potem na odwrót, Pola przewróci Tinę. Tak długo ... aż im się znudzi albo też zmęczą się lub też na horyzoncie pojawi się Georgiana. Wtedy Tina natychmiast porzuca dotychczasową towarzyszkę i zabawa w tarmoszenie i przewracanie zaczyna się od nowa. Tym razem jednak niekwestionowana przewaga jest po stronie Tiny. Przynajmniej na razie...
Sześć psów to już prawdziwe stado... Trochę historii
Czasem (a może raczej często?) przypisujemy naszym czteronogim przyjaciołom ludzkie cechy... To zapewne nieracjonalne, ale jakże przyjemne.
Można powiedzieć, że nasze stado ze względu na jego liczebność to już mała społeczność. Społeczność, która na szczęście żyje w przykładnej zgodzie, chociaż między jej członkami rysują się wyraźne sympatie i antypatie. Widać to najlepiej podczas zabaw, które niemal zawsze odbywają się w dwójkach, niezmiennych pod względem składu.
Zula i Bartek tworzą najstarszą parę, nie tylko pod względem wieku, ale także stażu w naszym domu. Oba psy zostały adoptowane ponad 4 lata temu. Może właśnie to je połączyło? Niestety czas płynie i obecnie Bartek jest już cieniem dawnego samca.
Zula i Bartek zaakceptowały Teklę, która przyjechała do nas w wieku 7,5 miesiąca (2010 r.). Mamy bardzo dużo zdjęć z ich wspólnych zabaw, ale prawie zawsze Tekla była tą trzecią.
Sytuacja zmieniła się, gdy zamieszkała z nami malutka Pola. W Tekli z dnia na dzień obudziły się matczyne uczucia. Przez kilkanaście miesięcy łączyła je mocna więź, która skutkowała tym, że Tekla pozwalała małej na wszystko.
Ale w końcu Pola dorosła... i przerosła Teklę. I chyba poniższa sytuacja jest taką granicą, od której stosunki zasadniczo się zmieniły (grudzień 2012 r.). Wtedy po raz pierwszy Tekla wystąpiła zbrojnie przeciwko mastifce
Tekla darzyła Polę wyjątkową "miłością". Coś z tego sentymentu do maluchów odezwało się w bernardynce, gdy w grudniu 2013 r. dołączyła do nas Tina. Mała zdobyła jej przychylność, ale wzajemne stosunki dość szybko uległy wyraźnemu ochłodzeniu i to zanim jeszcze Tina dorosła. Uporczywe starania mastifki w kierunku zdobycia przyjaźni zostały więc uwieńczone jedynie przejściowym, kilkutygodniowym sukcesem, udokumentowanym m.in. na zdjęciu poniżej. Obecnie bernardynka nie życzy sobie bliższych kontaktów i można powiedzieć, że jedynie toleruje Tinę I jak dotąd pozostaje największą indywidualistką w naszym stadzie.
Drugą stałą parę tworzy Pola i Tina. Dziewczyny "zakumplowały się" od pierwszych dni pobytu Tiny w naszym domu. Pola jednak nigdy nie matkowała Tinie w taki sposób jak miało to miejsce w przypadku Tekli. Raczej traktowała ją jako niezupełnie równorzędną partnerkę do zabaw.
W maju dołączyła do nas Georgiana. Tina i Georgia mają zupełnie inne charaktery. Tina przez wiele miesięcy działała metodycznie, próbując stopniowo zaprzyjaźnić się z każdym członkiem stada na zasadzie równości, co wcale nie wykluczało szalonych pomysłów od czasu do czasu. A Georgiana działała zupełnie na oślep, traktując każdego psa jako potencjalny obiekt do zabawy, polegającej głównie na podgryzaniu, wieszaniu się i skakaniu, oczywiście na jej warunkach. Do tej pory kolejne szczeniaki, które przywoziłam do domu, były integrowane z dorosłymi psami od samego początku. W przypadku Georgiany to było jednak niemożliwe, ponieważ powarkiwania innych psów zupełnie nie robiły na niej wrażenia. Okresowo nieco "matkowała" jej Tekla, ale teraz, mimo że mała nie ma jeszcze 6 miesięcy, nie jest zbyt chętna do takich kontaktów jak poniżej.
Za to Tina wyrywała się do wspólnej zabawy od pierwszej chwili. Widać było, że mała przypadła jej do gustu. Może z racji najbardziej zbliżonego wieku? Dzieli je tylko 6 miesięcy. A może z powodu podobnie żywiołowego temperamentu?
Tina i Georgiana nadal stanowią dobrany duet. Często zbyt dynamiczny i żywiołowy. Zdarza się jeszcze, że zabawa polega głównie na przewracaniu małej przez Tinę. Potem następuje zamiana i Tina pozwala skakać po sobie. Zabawa z patykiem należy do ulubionych. Rzadko jednak jest tak statyczna, jak na zdjęciu poniżej. Tak więc na razie Tina jako jedyna w stadzie ma dwie "przyjaciółki" - Polę i małą Georgianę
A Pola? Na początku Georgiana i jej natarczywe zachowanie nie przypadły jej do gustu. Dopiero teraz, kiedy mała przestała rzucać się i podgryzać, Pola zaczęła patrzeć na nią bardziej łaskawym okiem. Może więc bardziej ciepłe uczucia połączą wszystkie trzy mastifki?
A co na to wszystko nasze najstarsze psy?
Zula raczej nie bawi się z Teklą, Nigdy też nie darzyła sympatią Poli, którą kiedyś dziabnęła w nos przy próbie wdrapania się na "jej" kanapę.
Bartek "lubi" Zulę, akceptuje Teklę i nie znosi, na szczęście tylko biernie, Poli, Tiny i Georgiany. Po prostu nie lubi młodzieży, a potem swoje animozje przenosi na osobniki dorosłe. A może po prostu jest psim rasistą i nie lubi mastifów?
Kto rządzi w naszym stadzie? To trudne pytanie. Wiele pośrednich dowodów wskazuje na Zulę. Wydawałoby się, że jej pozycja w stadzie nie może być mocna - niedosłyszy, jest najlżejsza z moich psów (tylko 55 kg), a jednak... Żaden pies nie podejdzie do jej miski, nie zabierze kości czy patyka... Tuż za jej plecami czai się jednak Tekla, stale czujna i gotowa... A jednak Tekla nie dąży do otwartej konfrontacji... Raz tylko miało miejsce zwarcie. Pomogły dopiero dwa wiadra zimnej wody... Tekla trzymała Zulę za kark. Gdy próbowaliśmy je rozdzielić w strugach wody, uwolniona z uścisku Zula użarła Teklę w ucho do krwi. Była to na szczęście jedyna i niegroźna rana.
To cudownie móc na co dzień obserwować szóstkę tak dużych psów. A także mieszkać z nimi pod jednym dachem. Niektórzy jednak przewracają oczami... Hodowlę jeszcze rozumieją, ale tak, dla samej przyjemności... Nie rozumieją, że pies to nie towar...
A jednak Tina...
Po niemal miesiącu przerwy w kontaktach Tina-Georgiana postanowiłam ponownie dopuścić obie do bezpośredniej konfrontacji. Trochę z duszą na ramieniu, bo ostatnie kontakty były zbyt żywiołowe i polegały niemal wyłącznie na przewracaniu i popychaniu małej. Georgia jednak zmężniała w międzyczasie, dawno już przkroczyła 30 kg, miałam więc nadzieję, że da sobie radę, mimo dwukrotnie mniejszej wagi w porównaniu ze starszą koleżanką. Tymczasem wyglądało na to, że mimo upływu czasu nic się nie zmieniło. Tina zobaczyła małą i puściła się pędem w jej kierunku
Doskoczyła z całym impetem, pchnęła dosyć mocno, a następnie przewróciła.
Taka zabawa w popychanie i przyduszanie trwała dość długo. Czekałam jednak cierpliwie co będzie dalej, od czasu do czasu przywołując Tinę do porządku w trosce o całość kości malucha. Georgia wydawała się jednak zadowolona. W końcu Tina odpuściła. Może znudziła się jej ta jednostronna zabawa ze słabszym przeciwnikiem? A może wystarczająco wyraźnie pokazała kto tu rządzi?
Harmonia trwała jednak krótko. Georgia chyba wyczuwając zmianę nastawienia Tiny, zaczęła swoje harce. Początkowo nieśmiało badała na ile może sobie pozwolić.
Gdy nie było żadnej reakcji ze strony Tiny szybko odważyła się na dużo więcej.
A potem nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji i nagle role całkowicie się odwróciły
W pewnym momencie Tina miała już jednak serdecznie dość i po prostu strząsnęła małą na trawę.
Zapanował chwilowy spokój. Można nawet powiedzieć, że zakwitła miłość
Miłość była chyba jednostronna, bo mina Tiny nie wskazywała raczej na pełnię szczęścia...
Już się wydawało, że we wzajemnych kontaktach zapanowała stagnacja... Ale nie...
Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie.Tinie najwidoczniej odpowiadała rola dobrowolnej ofiary. Była jednak ofiarą zdecydowanie bardziej dynamiczną w porównaniu z bernardynką Teklą, która na ogół z całkowitą rezygnacją znosiła skakanie i podgryzanie Georgii.
Wymuszona przerwa po mojej interwencji.
Po grzecznym i krótkim przymusowym "spacerze", wszystko natychmiast wróciło do "normy".
Przyjaciółka Tekla
Przyjaźń międzyrasowa rozwijała się w najlepsze. Bernardynka Tekla, mimo że chwilami miała naprawdę dosyć Georgiany, przez większość czasu sprawdzała się znakomicie w roli towarzyszki zabaw. Mała trochę urosła, trochę zmężniała i tym samym dysproporcje nieco się zmniejszyły. W chwilach dobrego humoru lub jak kto woli, jako wyraz łaskawości dla malucha, bernardynka pozwalała wchodzić sobie na głowę. A mała... korzystała na ile jej sił oraz inwencji starczało...
A pomysły miała interesujące...
Czasem jednak miarka się przebierała i następowało delikatne upomnienie.
I koniecznie groźna mina. W arsenale środków Tekla miała też głośne kłapanie zębami. Na ogół przywoływanie do porządku odbywało się bez drastycznych metod i pacyfikacji malucha.
Czasem Tekla rozpędzała się ponad miarę i niektóre sytuacje wyglądały naprawdę groźnie. Były to jednak tylko pozory. Za każdym razem bernardynka okazywała się bardzo uważającą towarzyszką zabaw.
Gonitwy były obowiązkowym punktem każdej zabawy. Bernardynka biegała chętnie i do tego z wielką gracją, ale na ogół brakowało jej równorzędnych, i co chyba ważniejsze - możliwych do zaakceptowania, kompanów do takich harców. Georgia była wprawdzie mała, ale podobnie jak w przypadku Poli, najwyraźniej zyskała przychylność Tekli
Może przy okazji uda się ugryżć?
No cóż... Chyba nie uda się zgubić tego małego potwora
Na końcu świata, czyli weekendowe odwiedziny w Puchaczach
Wakacyjna pora sprzyja wyjazdom. Podobnie jak rok temu wybraliśmy się na drugi koniec Polski na spotkanie z Olgą, właścicielką hodowli Infinite Beauty, z której pochodzi nasza mała Georgiana. Byliśmy ciekawi, jak zareaguje na rodzeństwo, minęły już przecież dwa miesiące od rozstania. Maluchy bawiły się znakomicie. My również. Serdeczne podziękowania dla Olgi i Adama za miło spędzony czas
Były nie tylko gonitwy, ale różnego rodzaju przepychanki i tarmoszenia, ale wszystko odbywało się w wielkiej zgodzie. Wiadomo, rodzina
Wyglądało na to, że obie siostry - Geisha i Georgiana bawiły się szczególnie dobrze.
Najwyraźniej przypadły sobie do gustu...
I tworzyły niezmordowany duet. Nareszcie zabawa nie polegała na podgryzaniu uszu i innych części ciała, jak w przypadku Georgiany i Tekli. Zdumiewające! Georgia nie gryzła!
Boy, dorosły samiec miał bardzo dużo cierpliwości do maluchów. Tak jakby został stworzony do roli "dobrego wujka".
Następna wizyta za rok . Olga, co Ty na to???
Nie ma to jak Tekla...
Wydawało się, że nasza najstarsza mastifka Pola będzie najlepszą towarzyszką dla Georgiany. Przecież jeszcze nie tak dawno mała Tina i duża Pola tworzyły bardzo zgrany duet. Jednak ku naszemu zdziwieniu Pola nie tylko nie była zainteresowania zabawą, ale nawet wydawała z siebie coś w rodzaju gniewnego pomrukiwania. W roli "męczennicy" po raz kolejny sprawdziła się Tekla. Wcześniej bernardynka "matkowała" Poli, natomiast Tina wyraźnie nie przypadła jej do gustu.
Pierwszy bezpośredni kontakt.
A potem... Trzymiesięczna Georgiana błyskawicznie wykorzystała nadarzającą się okazję i z zapałem zaczęła podgryzać wielkie kudłate ucho.
Tekla miała przetrenowany skuteczny scenariusz we wcześniejszych kontaktach z małą Polą. Najpierw robiła groźną minę...
A potem łapa w ruch... i mała pacyfikacja.
Chwila spokoju i pierwszy wspólny spacer.
Gdy Tekla miała już naprawdę dość podgryzania, jedynym skutecznym sposobem uwolnienia się od małego potworka była ucieczka. Krótkie nóżki Georgiany nie były w stanie nadążyć za wytrenowaną w biegach Teklą
Problem w tym, że niestety nie było dokąd uciec. Drzwi do domu zamknięte...
No cóż... Pozostaje pogodzić się z obecnością nowego domownika...
W odróżnieniu od Tekli, Zula pozostawała obojętna na zaczepki i całkowicie ignorowała Georgianę.
Najwyraźniej postawiła na pokojowe (chociaż obojętne) współistnienie
Koniec zabaw Tiny i Georgiany?
Wydawało się, że kontakty Georgiany i Tiny nadal rozwijają się w dobrym kierunku. Były może trochę zbyt dynamiczne jak na taką różnicę masy, ale jeszcze w granicach bezpieczeństwa.
Tina była zaintrygowana małym stworkiem, który poczyniał sobie bardzo odważnie.
Hm... Znowu leży...
W pewnym momencie Tinę zaczęło bawić przewracanie szczeniaka.
I w końcu zaczęło robić się niebezpiecznie. Tina rozpędzała się...
Groźna mina...
Tego typu zabawy mogły skończyć się tylko w jeden sposób...
Czy Tina zaakceptuje Georgianę?
Nadszedł wreszcie czas na stopniową integrację Georgiany ze stadem. Tylko 6 miesięcy dzieli wiekowo małą od Tiny, dlatego nasz wybór padł na początek właśnie na nią. Zaczęło się optymistycznie, chociaż obawialiśmy się zderzenia żywiołowej i nieprzewidywalnej reakcji Tiny ze spontanicznymi odruchami kruchego szczeniaka. Różnica wagi 3-krotna...
Wydawało się, że dziewczyny znajdą "wspólny język"....
Sytuacja rozwijała się dynamicznie... Georgiana jako niewiele ponad 3-miesięczny szczeniaczek lubiła ostrymi jak szpilki ząbkami, podgryźć to i owo.
Uważała, że wolno jej wszystko...
Tina jednak miała odmienne zdanie...
I zaprowadziła właściwy jej zdaniem, porządek
Partnerki w zabawie
Po kilku miesiącach prób wszelkiego rodzaju, wzmożonego wysiłku oraz nieustannej aktywności Tina uzyskała może nie całkiem to co chciała, ale wszystko to co było możliwe. Najlepiej poszło jej z Polą i Teklą, którym dosłownie wchodzi „na głowę”, chociaż zdarza się, że zostaje przywołana do porządku. Z Zulą czasem też szaleje, ale to w dużej mierze zależy od humoru i samopoczucia „bernardynki”. Lata lecą i nasilają się kłopoty związane z dysplazją. A Bartek? Z Bartkiem sprawa jest raczej beznadziejna… Stary samiec nie lubi młodzieży w odległości mniejszej niż 0,5 m od swojego nosa
Tekla lubi wspólne gonitwy w ogrodzie, ale czasem wystarcza jej własne towarzystwo.
Jeśli jednak Tinie uda się ją sprowokować do wspólnej zabawy, szaleństwom nie ma końca.
Ale to już chyba przesada?
Mimo że Pola jako jedyna w tak bezceremonialny sposób lubi czasem pokazać kto tu rządzi, to ona właśnie pozostaje najlepszą kumpelą do zabawy.
Kreaturki… kochane moje
Pola jest chętna do zabawy w każdym momencie.
Tina nasłuchuje w gotowości… Czyżby gdzieś zaczynała się rozróba?
Kolekcja patyków. Tina znosi je w jedno miejsce, a potem pilnuje przez jakiś czas.
Wielka kość, czyli kościobranie w ogrodzie
Takich wielkich kości nasze psy nie znały. Owszem, jakieś szyjki indycze, czasem niewielka kość cielęca, ale takie giganty?
Najpierw jednak należało zmierzyć się z psim entuzjazmem i zaprowadzić porządek w stadzie.
W końcu udało się i można było przystąpić do dzielenia…
W poszukiwaniu odludnego miejsca.
Trzeba było czekać na swoją kolejkę.
Tina przenosiła się z miejsca na miejsce. Nigdzie nie było bezpiecznie…
Wszędzie czaił się wróg…
Konfrontacja zbliżała się wielkimi krokami…
Ostatecznie jednak udało się obronić kość bez rozlewu krwi i można było gryźć dalej.
Są lepsze i gorsze kości… Ta wydaje się jednak najlepsza…
Zbójeckie działania przyniosły w końcu efekt.
Następnego dnia zanim psy wyszły do ogrodu, złożyłam kości w jednym miejscu i trochę ze strachem oczekiwałam na efekty. Nic się jednak nie działo, poza tym że wyglądały na bardzo zdziwione niespodziewanym znaleziskiem.
Psy rozeszły się ze swoją zdobyczą i zabrały się do konsumpcji każdy w swoim zakątku ogrodu.
Tina miała gości…
Pewnego kwietniowego dnia przyjechały w odwiedziny dwie siostry naszej Tiny – Barbarella i Pinacolada. Gonitwom i szaleństwom nie było końca. Nie ma to jednak jak braterstwo krwi
Zabaw Poli i Tiny ciąg dalszy
Wspólny patyk. Najlepszy w ogrodzie. Tina rosła i różnica gabarytów nie była już tak przytłaczająca jak kilka miesięcy temu. Wagowo to jednak nadal dużo, około 30 kg. Małej to jednak nie przeszkadzało...
Stopniowe sprowadzanie do parteru
Na pewno coś pysznego
Miło przytulić się do starszej koleżanki
Postępy w bieganiu. Nogi urosły i teraz niemal bez kłopotu można nadążyć za Polą.
Marzec
Cztery moje suki żyją w całkowitej zgodzie.
Czy w tej sytuacji dalsze powiększenie stada
nie byłoby kuszeniem losu?
Chyba tak. Na landseera nie przyszła jeszcze pora, ale... przecież przyjemnie jest mieć marzenia...
W ostatnim czasie na korzyść zmieniły się relacje na linii Zula-Tina. Odnosząc to do kontaktów międzyludzkich, może to jeszcze nie przyjaźń, ale na pewno koleżeństwo w zabawie.
I „kontratak”
Tekla, w każdej chwili gotowa do akcji, pilnowała, aby małej nie stała się krzywda.
Tina podobnie jak Pola w jej wieku, ma niespożyte zasoby energii.
Czasem jest potrzebny impuls, żeby psy ruszyły do zabawy.
A czasem nawet i to nie pomaga i suną leniwie noga za nogą…
Gdy w zabawach uczestniczy całe stado, panuje wtedy straszny tłok.
Zabawa w parach. Pola w roli strażnika porządku.
Po długim namyśle w końcu i ona przyłączyła się do zabawy.
A podobno psy nie robią min…
Bartek, jeśli się z kimś bawi, to tylko z Zulą.
Tina może się co najwyżej przyglądać.
Czasem bezpieczniej się jednak ewakuować…
Jeśli więc chodzi o kontakty z Bartkiem, sprawa nie posunęła się do przodu nawet o przysłowiowy cal
Może kiedyś…
Mogłoby się wydawać, że te wszystkie zdjęcia już były… A przecież daty są inne, no i Tina rośnie. Świat kręci się w kółko…
W poszukiwaniu przyjaźni…
Z takim oto potworem Tina postanowiła się zaprzyjaźnić.
Wytrwałość czyni cuda… Tina nie ustawała w ciągłym prowokowaniu bernardynki. Jeszcze niedawno większość zbyt nachalnych prób kończył piorunujący, karcący wzrok Tekli.
Jednak Tina rosła i ze słabego szczeniaka powoli przeobrażała się w „kawał” psa z dumnie uniesioną głową i chyba silnym poczuciem własnej psiej wartości.
I Tekla coraz częściej pozytywnie reagowała na zaczepki małej.
Tina sama chyba nie wierzyła w swoje szczęście. Czy to jednak na pewno bezpieczna zabawa?
Mała reprymenda?
Czy raczej zaproszenie do zabawy?
Chyba tak. Zabawy i przepychanek ciąg dalszy.
Tekla jest mistrzynią biegów. Małą czeka jeszcze dużo treningów…
Czasem łaskawie pozwala się dogonić.
I na końcu oczywiście happy end, czyli Tekla ostatecznie „zdobyta”.
A może raczej pogodzona z losem?
To jednak jeszcze nie koniec drogi… Z Zulą sprawa wydaje się prosta… Ale Bartek? To twierdza nie do zdobycia….
Wiadomo samiec i stary kawaler
Pola i Tina – dwie przyjaciółki
W drugiej połowie lutego nadal nie było widać zimy. Panowały niemal wiosenne warunki i wyglądało na to, że taka ciepła aura utrzyma się dłużej . Nie tęskniliśmy za zimą, ale trochę było nam jednak żal białych pejzaży i spacerów w śnieżnej scenerii...
W relacjach między Polą i Tiną nic się nie zmieniło.
Demonstracja siły
Czasem lekko cierpła mi skóra i zastanawiałam się, czy na pewno mała wyjdzie z tych zabaw bez szwanku
Tina święta nie jest i też potrafi pokazać zęby.
I natychmiastowa odpowiedź.
Przez większość czasu kwitła jednak miłość
Nie ma nic lepszego ponad gonitwy
Chwila wytchnienia.
Stado w ogrodzie
Silna grupa. Ziemia drży pod „kopytami” rozpędzonego stada. Nic dziwnego, że trawa w naszym ogrodzie ewoluuje w dziwnym kierunku. Na szczęście mimo 20 łap nasz ogród przetrwał w niemal niezmienionym kształcie...
Stado niemal w komplecie.
Mała na czele stawki
Narada…
Tina na równorzędnych prawach uczestniczy „w wymianie poglądów”. A przynajmniej tak jej się wydaje…
Równouprawnienie jest jednak pozorne, ponieważ czasem stado potrafi ją pogonić.
Tekla, a czasem też Zula występują w roli strażniczek porządku. Wkraczają do akcji, jeśli Pola za bardzo sponiewiera małą.
Coraz częściej zdarza się, że Tina dostępuje „zaszczytu” zabawy z Zulą.
Zabawy z Teklą to już raczej standard.
Dorosłe psy też potrafią się nieźle bawić. Zula prowokuje Bartka do zabawy.
Jednak coraz rzadziej udaje się rozruszać jego stare kości.
Ten jedyny… patyk
Wspomnienie zimy…
W tym roku zima na szczęście omijała nasze rejony. Kilka dni ze śniegiem, a potem to już warunki quasi-zimowe. Takie jak na zdjęciu poniżej. Namiastka zimy. Czekamy z utęsknieniem na wiosnę!!!
Śnieg stopił się bardzo szybko i nasze spacery znów odbywały się po szarozielonych łąkach.
Wieeelka micha!
Wielka micha zawsze cieszyła się uznaniem moich psów. Już pierwszego dnia po przyjeździe do naszego domu Zula bezbłędnie odkryła jej przeznaczenie
Przykład idzie z góry…
Pyszne! Niewielka ilość antyglonu wybornie poprawia smak. I jeszcze ten zapach lata!
Pola chciałaby, ale nie może zdobyć się na odwagę. Kto wie, co czai się w głębinach? Może potwór z Loch Ness, który ostatnio zaginął?
Mała nie ma takich oporów. Potwór? To przecież jeszcze jeden kompan do zabawy…
Mina jednak nietęga… Najwyraźniej tam w dole coś jednak jest…
I to coś chodzi w kółko…
Rusza się…
Hm…
Zima zagościła na chwilę...
Tegoroczna zima jest dla nas bardzo łaskawa. Tylko kilka koszmarnych dni ze śniegiem, wiatrem i mrozem Psy zdążyły jednak nacieszyć się białym puchem zanim w nasze rejony powróciła słoneczna aura i łąki znów stały się zielone
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Harce Poli i Tiny w ogrodzie
Sprawdza się porzekadło, że trening czyni mistrza. Mała radzi sobie całkiem dobrze i przynajmniej na krótkich dystansach nie ustępuje Poli w gonitwach.
Czasem (dość często ) należy pokazać kto tu rządzi.
Tina to twarda sztuka i nie zapomina tak od razu, że została spacyfikowana.
Pola przypomina, że przewaga jest jednak po jej stronie.
Na krótką chwilę następuje zawieszenie broni.
A potem zabawa w przepychanie i kąsanie rozpoczyna się od nowa…
Czasem tylko zmienia się sceneria…
A czasem aktorzy…
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Zielona zima
Stado w komplecie.
O tym, że mamy kalendarzową zimę przypominają jedynie bezlistne drzewa i słońce nisko nad horyzontem. Trawa w ogrodzie nadal zielona, czasami tylko przyprószona porannym szronem.
Chwila spokoju. Bernardynka Tekla.
Tina, 4,5 miesiąca.
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Tina i jej wysiłki zdobycia przyjaźni
Miłość na linii Pola – Tina kwitła nieprzerwanie.
Ale małej podobne relacje marzyły się ze wszystkimi członkami stada.
Cel był bardzo ambitny, dlatego trzeba było postępować metodycznie. Tina przystąpiła radośnie do działania, wypróbowując na Zuli cały arsenał środków…
Przytulała się…
Biegała w ślad za nią…
Skakała…
Próbowała podgryzać…
Chwytała za ogon, co nie było chyba najlepszym pomysłem…
I w końcu miarka się przebrała. Zula miała dość…
Skoro nie udało się z Zulą, to może z Teklą?
Czyżby sukces? Raczej nie… Wygląda na to, że Tekla postanowiła się ewakuować…
I na koniec kompletna porażka. Bartek nie wykazywał najmniejszego nawet zainteresowania w kierunku ocieplenia wzajemnych relacji.
A wręcz przeciwnie
Nie to nie… Zawsze przecież można liczyć na Polę
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Pola i Greentina, czyli nowa przyjaźń w stadzie
Pola i Greentina, czyli nowa przyjaźń w stadzie
Posted on 8 stycznia 2014 by Małgorzata
Samotność w tłumie… Samotność w stadzie… Przyjazd Greentiny był z punktu widzenia Poli strzałem w dziesiątkę, ponieważ zyskała przyjaciółkę i kompana do zabawy.
Nie była już outsiderką, a przy okazji wzmocniła się też jej pozycja w psiej hierarchii.
W ogrodzie często trzymały się razem.
Wreszcie Pola miała koleżankę do zabawy. Tina okazała się świetnym kompanem do harców w ogrodzie.
Wydawało się, że Tina ma niewyczerpany zapas sił.
Czasem trudno było nadążyć…
Od czasu do czasu trzeba było pokazać kto tu rządzi…
Nieco za gruba Pola – 2,5 roku.
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Stado w nowym składzie, czyli piąty pies na kanapie
Właściwie niemal od pierwszych dni Greentina poczuła się integralnym członkiem stada. Próbowała brać udział we wszystkich psich zabawach na równi z dorosłymi psami.
Chwilami cierpła mi skóra, ale stado nie oponowało i pozwalało na jej wybryki. Natomiast Pola wolała rolę biernego obserwatora.
Zabawa zabawą, ale to już wielka przesada. Pola nawet dziś nie odważyłaby się na takie zachowanie.
Chwilami wyglądało, że z małej niewiele zostanie…
Zawsze była chętna i gotowa do zabawy mimo wyraźnej różnicy gabarytów.
Jednak Bartek i Zula zupełnie ją ignorowały.
Zaczepki nie pomagały…
Chwilowo trzeba pogodzić się z rolą obserwatora.
Przynajmniej na razie bernardyny pozostają w przewadze. Silna drużyna!
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Dwustronne psie interakcje
Dosyć beztrosko zwoziłam kolejne psy do naszego domu nie zastanawiając się jak ułożą się psie relacje. Uważałam, że jakoś to będzie. Tym razem jednak, może dlatego, że piąty pies w domu to gruba przesada, byłam pełna obaw Od czasu, kiedy 2,5 roku przywiozłam Polę, stado dosyć mocno się zintegrowało.
Początki wydawały się przerażające, ponieważ Greentina obszczekała duże psy i wyglądało na to, że będzie się stawiać. Były to jednak pozory wynikające prawdopodobnie ze stresu. Po kilku dniach nastąpiło bezpośrednie zapoznanie w ogrodzie. Reakcje psów były różne.
Starsze psy – Zula i Bartek zareagowały z dystansem, ale pozwoliły Tinie na więcej, niż kiedyś małej Poli. Być może niemal 3,5-miesięczny pies był dla nich łatwiejszy do zaakceptowania niż 8 tygodniowy szczeniak, ale myślę, że pewną rolę odegrała tu też większa „otwartość” Tiny, która próbowała „zaprzyjaźnić się” ze wszystkimi.
Bartek postarzał się i stał się nieco bardziej „wyrozumiały”. Nadal jednak nie przepadał za psimi maluchami i wolał, aby Tina trzymała się od niego z daleka.
Gdy jego cierpliwość wyczerpała się, próbował przegonić malucha.
Ale z Tiną to nie taka prosta sprawa… Po chwilowym odwrocie mała znowu nie dawała za wygraną…
Bliska obecność Tiny nie przeszkadzała natomiast Zuli, która ze spokojem oddawała się gryzieniu szczątkowego patyka.
Mała nie miała żadnych zahamowań i czasem zbliżała się na niebezpieczną odległość sięgając po patyk.
Chwilami Zula traktowała ją nawet w sposób „partnerski”
Pozwalała też na przytulanie. Pola nigdy nie dostąpiła takiego „zaszczytu”. Nigdy też nie próbowała…
Tekla, która matkowała małej Poli, nie wykazała takiej czułości w stosunku do Tiny. Ich kontakty są poprawne, ale na razie można je określić, używając ludzkich pojęć, jako obojętne.
Być może to się jednak wkrótce zmieni.
Wygląda na to, że Pola i Tina to „pokrewne dusze” Zawiązała się między nimi nić psiego porozumienia. Na pewno z korzyścią dla Poli, ponieważ dotąd była trochę outsiderką, a teraz ma swoje małe stado… Przynajmniej na razie…
This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.
Wycieczka na wschodnie rubieże
Najmilsza pamiątka z wakacji. W towarzystwie Olgi z hodowli Infinite Beauty i jej wspaniałego psa.
Czy do szczęścia potrzeba czegoś więcej?
W naszej dwuosobowej rodzinie panuje konsensus co do tego, że najlepsze wyjazdy to wyjazdy spontaniczne. Gdy więc „odkryliśmy” po raz kolejny tę prawdę, rzuciliśmy wszystkie podobno ważne zajęcia i po prostu wsiedliśmy do samochodu.
Zmierzaliśmy nad Liwiec. To niewielka malownicza rzeka, od której nazwę wzięło jedno z plejstoceńskich zlodowaceń. Ale nie dlatego wybraliśmy ją jako pierwszy cel naszej wycieczki. Była dla nas szczególnie ważna tego lata, ponieważ chcieliśmy odwiedzić hodowlę bernardynów „Ratownik z Alp”. Największą atrakcją, oczywiście poza przemiłymi Gospodarzami, nie okazały się jednak sympatyczne i bardzo ładne psy, ale przepięknie koniki.
Niestety pogoda była fatalna i wkrótce opanowały nas nostalgiczne nastroje. Trzeba było się odstresować… Najlepiej nad wodą. Zatrzymaliśmy się więc nad Bugiem. Zdjęcia w pełni oddają stan naszej duszy…
Stopniowo, zapewne pod wpływem uroków podlaskiej przyrody, poprawiały się nasze nastroje.
Byliśmy tylko o krok, więc w programie nie mogło zabraknąć Świętej Góry Grabarki, czyli serca polskiego prawosławia.
Kolejnym naszym celem była wizyta w hodowli mastifów angielskich Infinite Beauty. Dziękujemy za gościnę
Wracając nadłożyliśmy trochę drogi, żeby zahaczyć o zagłębie paprykowe. To niewielki obszar w rejonie Przytyku i Potworowa, z którego pochodzi około 80% zbiorów polskiej papryki. Zaopatrzeni w ponad 100 kg tego warzywa, z wizją zakupu kolejnej zamrażarki, wróciliśmy zadowoleni do domu, do czekających na nas, stęsknionych czworonogów…
Życie bywa brutalne...
Pola zawitała do nas jako 7-tygodniowe szczenię. Od początku nasza bernardynka Tekla pełniła rolę mamy i opiekowała sie czule maluchem, pozwalając mu niemal na wszystko. Pozostałe psy trzymały dystans i raczej unikały bliskich kontaktów. I tak mijały miesiące. Dlatego z dużym zdziwieniem obserwowałam zachowanie stada w czasie jednego ze spacerów po okolicznych łąkach.
Tekla nie tylko nie zamierzała stanąć w obronie „malucha”, ale wręcz prowadziła atak.
Ostatecznie jednak życie zostało uratowane.
Odwiedziny
W pewien zimowy dzień Pola miała gości. W odwiedziny przyjechały dwa piękne mastify Tula i Maverick z hodowli Infinite Beauty. Pola pełniła honory gospodyni, z wdziękiem ustępując im pola.
Życie jest brutalne.
Pola z zachwytem patrzyła na swoją młodszą koleżankę. Pewnie też chciałaby mieć równie świetną figurę modelki…
W tej sytuacji musiała się jednak zadowolić rolą brzydkiego mastifowego kaczątka…
Znowu zima...
Zima. Zawsze za długa i za zimna. I ma jeszcze jedną poważną wadę – zawsze nieuchronnie przychodzi…
Wydawać by się mogło, że nasza kolorowa choinka szczególnie przypadła do gustu kotu, który spędzał z nami tegoroczne święta. Była to jednak raczej paniczna ucieczka przed Teklą.
Na szczęście w tym roku nie było dużo śniegu i zimowe spacery były przyjemnością nie tylko dla psów.
Zula, nasza „bernardynka” z adopcji. Nasz pies „szczególnej troski” po sierpniowym skręcie żołądka. Jak widać – w doskonałej formie.
Wycieczka do żwirowni
Malownicza nieczynna żwirownia była celem jednego z naszych jesiennych spacerów. Polę od razu zaintrygowała wysoka skarpa.
Ale łatwiej było wejść na górę niż zejść w dół.
Może tędy?
Trzeba się zastanowić. To trudna decyzja, zwłaszcza że Pola należy do „myślących powoli”…
A może lepiej poszukać innej drogi?
W końcu trzeba było coś postanowić. Czy jednak na pewno ta droga jest właściwa?
Zejść?
Do odważnych świat należy…
Twarde lądowanie w tumanie kurzu. Chyba nie tak miało być…
W czasie, kiedy Pola badała wysokie skarpy, Tekla wolała bardziej bezpieczne przyjemności.
Na szczęście wszystkie łapy Poli pozostały w całości
This entry was posted in Codzienność. Bookmark the permalink.
I znowu jesień...
Pola jest psem domowym. Dlatego nawet w ogrodzie wymaga właściwych warunków.
Stado w komplecie.
Zabawy Poli i Tekli nie straciły nic na żywiołowości. Pola przerosła Teklę i biega niemal tak szybko jak ona. Nadal Tekla na wiele jej pozwala. Ostatnio Pola wyrwała jej z pyska kawałek ciasta… i nic. Ale tylko szalona Pola może sobie pozwolić na coś takiego.
Bartek i Zula czasem bawią się razem, ale czas zrobił swoje. Bartek ostatnio mocno się postarzał.
Za to Zula nic nie straciła ze swojej radości życia. Po skręcie żołądka jest teraz dla nas psem „specjalnej troski”.
Gdy znudzi się patyk, do łask czasem wraca piłka.
Lato 2012
Lato… Najlepsza pora roku. Niestety zbyt krótka.
I najprzyjemniejszy okres na długie spacery, zwłaszcza pod wieczór, kiedy upał trochę zelżeje.
Na gościnnych występach w bajorku u sąsiada. Na szczęście dom daleko i okna z drugiej strony.
Po ożywczej kąpieli zapas sił do biegania jest na pewno większy.
Pola jako jedyna upodobała sobie hasanie w zbożu. Na szczęście rosło na tyle rzadko, że jej przelot nie poczynił żadnych szkód.
Odpoczynek. Wszyscy zadowoleni oprócz najstarszego Bartka, który stał w gotowości do dalszej drogi.
Mimo podeszłego wieku radził sobie całkiem dobrze. Coś gnało go stale do przodu… Wet odradzał zabieranie go na spacery, ale czy mogliśmy mu to zrobić?
Zulę czasem dopadała „głupawka” i biegała w kółko.
Tekla wykazuje nadal anielską cierpliwość. A przecież Pola przestała już być maluchem, któremu wszystko wolno.
Piłkarskie emocje...
Piłkarskie święto powoli dobiegało końca. W psim świecie emocje jednak nie opadały. Początkowo zupełnie nie było wiadomo, do czego może służyć skórzana piłka. Do jedzenia?
Po kilku próbach wszystko się wyjaśniło… Zęby pozostawiły jednak trwały ślad i piłka bezpowrotnie straciła kształt…
Drużyna liczyła czterech zawodników, jednak nie wszyscy angażowali się w jednakowym stopniu…
Początkowo Pola była zdezorientowana, mimo że to właśnie ona odkopała piłkę w najdalszej części ogrodu.
Bezpardonowa walka. Czy jednak na pewno o piłkę?
To chyba wyraźny faul…
Wydawało się, że Zula jest najbardziej aktywna na boisku. Miała też największą skuteczność i szansę na to, aby zostać królem strzelców. No i ta szybkość…
A jaka technika!
Czasem jednak brakowało umiejętności…
W końcu także Pola próbowała włączyć się do akcji…
Wreszcie sukces… Przejęcie piłki…
I szleńczy bieg w kierunku bramki…
Jeszcze tylko jeden drybling…
I… Długo oczekiwany strzał w światło bramki…
Jęk zawodu na trybunach… Tekla w roli fenomenalnego bramkarza
Skoro tak, to idę bawić się gdzie indziej. Mam! I nie oddam!
Nareszcie wiosna!
Przyleciały bociany… I jak co roku, znowu kosy nie pozwalały nam spać. Ale nie dla wszystkich zaświeciło wiosenne słońce… Nasza wilczyca Aga dotarła do kresu swojej drogi…
W stadzie nadal panuje przykładna zgoda i równowaga sił. Chociaż Tekla dominuje, nie jest to wyraźna przewaga. Dość często zdarzają się sytuacje, w których „ustępuje” Zuli, a czasem również Bartkowi
Z wiosną starsze psy, czyli Zula i Bartek, nabrały większej ochoty do zabawy… Być może pod wpływem zbawiennego działania wiosennego słońca na dysplastyczne stawy, szczególnie weterana Bartka… Również Zula ma stwierdzoną dysplazję
W relacjach na linii Tekla – Pola nic się nie zmieniło. Na razie… Nadal razem szaleją. Po prostu – młodość!
Siły wyrównały się i Pola potrafi już dogonić Teklę. Ale na odebranie patyka jeszcze zdecydowanie za wcześnie…
Na razie to jeszcze zabawa… Ale… czy będzie nowa królowa?
This entry was posted in Codzienność. Bookmark the permalink.
Marzec 2012
Pola urosła. Stawała się równorzędnym członkiem stada, chociaż nadal czuła jeszcze respekt przed Zulą i Bartkiem. Stresy odbijała sobie na Tekli, która pozwałała jej "wchodzić na głowę" i nigdy nie skarciła.
W pogoni za Teklą. Wreszcie szanse się wyrównały…
Może nawet uda się odebrać patyk?
Tekla nadal pozwalała Poli niemal na wszystko…
Coraz częściej stado biegało razem. I tylko ziemia drżała…
Najczęściej jednak Tekla i Pola bawiły się tylko we dwójkę.
Czasem zabawy te przybierały dziwną formę. Ale skoro im się podobało?
Zgodny duet. Czy tak pozostanie? Czy może rozpocznie się walka o „władzę”? Wszystko jeszcze przed nami…
Przyszła zima...
Raj dla psów i udręka dla nas…, czyli jak co roku o tej porze mroźno i biało dookoła. I strasznie daleeeko do wiosny...
Padający śnieg wygląda bardzo malowniczo na zdjęciach, ale tylko na zdjęciach... Brrr...
Spacery po okolicznych łąkach.
Psy nie były wymagające… Wystarczał im do szczęścia ogród zasypany śniegiem.
Grudzień, czyli w oczekiwaniu na zimę
Nasze stado w komplecie. Na pierwszym planie wilczyca Aga.
Psy dostały czerwone kokardki jako dekoracje świąteczne.
Relacje w stadzie nie zmieniły się. Pola wydoroślała, ale nadal Tekla pozwalała jej na wszystko.
W stosunku do Bartka mała nadal czuła respekt, ale zmniejszał się on proporcjonalnie do tego jak malała różnica wzrostu między nimi…
Miłość nadal kwitła
Czasem udało się nawet zdobyć patyk…
I tak płynął czas… Na zabawie i gonitwach.
This entry was posted in Codzienność. Bookmark the permalink.
Zabawy Tekli i Poli - listopad 2011
Gdyby nie fakt, że Pola urosła, można by pomyśleć, że czas stanął w miejscu… W relacjach na linii Tekla – Pola nie zaszły żadne zmiany. Tekla cierpliwie znosiła wszystkie jej wybryki, a Pola często nie miała umiaru....
I rzadki przypadek – Bartek i Pola razem.
Stado jesienią
Początkowo Pola przyglądała się tylko zabawom dorosłych psów. W miarę jednak jak rosła, jej udział w takich rozrywkach systematycznie się zwiększał…
Październik 2011
To już raczej ostatnie chwile, kiedy Pola mieści się na kolanach…
Do ogrodu zawitała jesień. A Pola i Tekla nadal razem…
Na razie nie ma szans, żeby odebrać patyk…
Chyba, że za zgodą Tekli.
Lepiej trzymać się z daleka…
Można tylko popatrzeć. Na razie.
Tekla
Wrzesień 2011. Tekla "matkuje" Poli
Prezentacja uzębienia… To po prostu niewiarygodne co wyprawiała mała Pola. Tekla znosiła wszelkie wybryki ze stoickim spokojem. A mała miała najróżniejsze pomysły...
Czasem któryś z pozostałych psów przyglądał się zabawie z dużym zdziwieniem…
Codzienność wyglądała jednak zupełnie inaczej. Tekla w roli psiej mamy. Pozostałe psy obchodziły Polę szerokim łukiem… Tekla pozwalała małej na wszystko.
Najlepszą zabawą było nadal wdrapywanie się na dużego psa…
Czasami było jednak zwyczajnie nudno…
Ale nawet wtedy można coś wykombinować…
Można też myśleć intensywnie nad tym jak zabrać ten upragniony patyk.
Można obgryźć trochę to duże ucho…
A jak już całkiem nie ma co robić, to można się chociaż przytulić…
A przy okazji może uda się jednak zdobyć ten patyk?