Początki wydawały się przerażające, ponieważ Greentina obszczekała duże psy i wyglądało na to, że będzie się stawiać. Były to jednak pozory wynikające prawdopodobnie ze stresu. Po kilku dniach nastąpiło bezpośrednie zapoznanie w ogrodzie. Reakcje psów były różne.
Starsze psy – Zula i Bartek zareagowały z dystansem, ale pozwoliły Tinie na więcej, niż kiedyś małej Poli. Być może niemal 3,5-miesięczny pies był dla nich łatwiejszy do zaakceptowania niż 8 tygodniowy szczeniak, ale myślę, że pewną rolę odegrała tu też większa „otwartość” Tiny, która próbowała „zaprzyjaźnić się” ze wszystkimi.
Bartek postarzał się i stał się nieco bardziej „wyrozumiały”. Nadal jednak nie przepadał za psimi maluchami i wolał, aby Tina trzymała się od niego z daleka.
Gdy jego cierpliwość wyczerpała się, próbował przegonić malucha.
Ale z Tiną to nie taka prosta sprawa… Po chwilowym odwrocie mała znowu nie dawała za wygraną…
Bliska obecność Tiny nie przeszkadzała natomiast Zuli, która ze spokojem oddawała się gryzieniu szczątkowego patyka.
Mała nie miała żadnych zahamowań i czasem zbliżała się na niebezpieczną odległość sięgając po patyk.
Chwilami Zula traktowała ją nawet w sposób „partnerski”
Pozwalała też na przytulanie. Pola nigdy nie dostąpiła takiego „zaszczytu”. Nigdy też nie próbowała…
Tekla, która matkowała małej Poli, nie wykazała takiej czułości w stosunku do Tiny. Ich kontakty są poprawne, ale na razie można je określić, używając ludzkich pojęć, jako obojętne.
Być może to się jednak wkrótce zmieni.
Wygląda na to, że Pola i Tina to „pokrewne dusze” Zawiązała się między nimi nić psiego porozumienia. Na pewno z korzyścią dla Poli, ponieważ dotąd była trochę outsiderką, a teraz ma swoje małe stado… Przynajmniej na razie…