To jeszcze wciąż wspomnienie lata. Miłe wspomnienie... Tak dużo nazbierało się zdjęć, że nie zdążyłam nawet niewielkiej części z nich wykorzystać. Georgia, często pieszczotliwie zwana Bąblem ma tu niewiele ponad 5 miesięcy.
Okazało się, że takie wzajemne nieustanne podgryzanie to najlepsza zabawa... Może też norma? Jednak wcześniej, przez okres niemal czterech lat tego rodzaju zabaw nie było i nawet nie bardzo pamiętam kiedy się to zaczęło. Po prostu któregoś dnia zauważyłam strupy na głowie, szyi... w wielkiej ilości... Była już chyba wiosna... W każdym razie Georgia, gdy tylko trochę urosła i nabrała wagi, dopasowała się doskonale...
Rytuał, jak już kiedyś pisałam, stale ten sam. Najpierw gryzie Tina...
Siły mają niewyczerpane. Gryzą, biegają, skaczą i tak w kółko. Sprzyja im mała różnica wieku i podobne temperamenty, chociaż charaktery mają zupełnie inne. Georgia to na razie przyjaciel wszystkich i wszystkiego. Nie miałam jeszcze psa, który w czasie pobierania krwi, stojac na śliskim metalowym stole niemal pod sufitem, polizał weta po twarzy.
Próby temperowania ich żywiołowości nie na wiele się zdają. Oddzielone, potem szaleją bez opamiętania. Jakimś cudem obyło się bez urazów. Nie wiem tylko jak długo jeszcze? No i najbarciej "cierpi" mój ogród. Do tej pory krzewy, kwiaty, paprocie mogły rosnąć bez przeszkód. A teraz? Ta dwójka jest jak jazda zaciężna albo stado słoni. Jedyny ratunek w nadchodzącej zimie...