Wystawa lokalna. Tylko dwa zgłoszone mastify, w dodatku oba moje. Upał niemiłosierny, prawie 35 stopni. I decyzja, jedziemy mimo wszystko, ale bez malucha.
I zaskoczenie. Lekki wietrzyk, zielona trawa i taka miła atmosfera. Żaden splendor, zero konkurencji, przecież pipidówa, jak niektórzy sugerują na swoich stronach lub Facebooku, ale było fajniej niż na niektórych bardziej prestiżowych wystawach. Tina (Princess Greentina Eternity Celebrity) wygrała sama ze sobą i co z tego? Czy przez to jest gorsza niż kilka miesięcy temu, gdy wygrała w Opolu i zdobyła CACIBa? Nam jest wszystko jedno. Adoptowaliśmy te psy (czyli kupiliśmy lub tak jak w przypadku "bernardynki" Zuli, wzięliśmy z domu tymczasowego) i kochamy bez względu na urodę. Nie zamierzamy też wykorzystywać ich do zarabiania pieniędzy.
Z drugiej strony szkoda, że na forach nikt prawie nie informuje o wielkości stawki, pisząc z wykrzyknikami (w kontekście sukcesu) o zdobytych BOBach, CWC i CACIBach. Trochę śmiesznie czyta się te rewelacje, a potem liczne gratulacje (ochy i achy), ogląda fotki na tle pucharów, wiedząc z planu sędziowania, że pies wygrał sam ze sobą, ewentualnie z jednym konkurentem lub ze szczeniakiem, hahaha...
Oczywiście nam bardzo przypadło do gustu wygrywanie ze sobą. I nie ukrywam, że mam madzieję na powtórkę Jeśli sędzia miły, a pogoda dopisuje, jest to fajna zabawa.
Sędzia: Iwona Magdziarska